top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autora: nieczytelna
    nieczytelna
  • 15 kwi 2020
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 23 kwi 2020

To nie są tylko kolejne dni przepisowej izolacji w pandemicznym kalendarzu. Dla wielu z nas mijają pod znakiem protestu wobec przebiegle rozmrożonych akurat teraz projektów zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej i kryminalizacji edukacji seksualnej. Pracuję w tych dniach zdalnie i nie mogę przyłączyć się do działań na ulicach, gdzie paradoksalnie nie ma prawa teraz dziać się absolutnie nic, ale i tak w przerwach śledzę informacje o kolejkowych i samochodowych „czarnych protestach,” blokadach ulic zorganizowanych w ciągu zaledwie kilku dni, pomimo wprowadzonych ostatnio drastycznych ograniczeń w przemieszczaniu się, ogladając przy okazji dziesiątki specjalnie zaprojektowanych na tę okoliczność maseczek ochronnych oznaczonych charakterystyczną czerwoną błyskawicą, haseł wyrażających gniew i rozczarowanie, czarno-czerwonych plakatów przyklejonych do balkonów i szyb okiennych, oraz zdjęć transparentów powiewających z okien samochodów. Czytam też z doskoku jak zwykle mocno spolaryzowane opinie wokół obu projektów ustaw. Znajoma polska dystopia, teraz z wirusem na pierwszym planie, ale za to w wiosennym rozkwicie.


We wtorek rano trochę przypadkiem słucham wiersza Julii Fiedorczuk „Tak” z 2012 roku, przeczytanego przez autorkę na facebookowym profilu łódzkiego Domu Literatury. W tym samym czasie przygotowuję się do omówienia ze studentami eseju amerykańskiej poetki Anne Boyer, ze zbioru „A Handbook of Disappointed Fate” z 2018 roku, zatytułowanego po prostu „No”, czyli „Nie”. Tak się składa, że „Tak” Fiedorczuk ma w sobie całkiem spore pokłady „nie”. Jest tu „nieszczelność naskórka”, ciepły oddech „we śnie”, „nie ma innego sposobu”, są „ładnie zgubieni”, jest i „koniec”, a wiersz ostatecznie wybrzmiewa podwójnym „nie”: „mało / mówimy, i tylko tak, jak ptaki, nie: nie”. Natychmiast zauważalna obecność partykuły przywodzącej na myśl negację lub odmowę wskazuje na jej celowe wbudowanie w konstrukcję wiersza, a tym samym na jej fundamentalną nieredukowalność. Na tej płaszczyźnie, utwór „Tak” odczytuję jako afirmację krytycznej funkcji poezji, ale także niezwykle subtelne wskazanie możliwości afirmacji w obliczu nieusuwalnego doświadczenia negatywnego. Język poetycki Fiedorczuk przejawia tu głęboką świadomość wrażliwości na „nie” immanentne dla każdego wypowiadanego „tak”. Owo „tak” u poetki jawi się przewrotnie, jak uśmiech kota z Cheshire, który ze spokojem znosi najdziwniejsze przejawy braku logiki, cierpliwie wyczekując możliwości zupełnie innego, nieodkrytego jeszcze porządku rzeczy.





„Nie”, refleksja o odmowie [ang. refusal], jej formach, poetyckich przełożeniach i spekulatywnym potencjale, otwiera niewielki zbiór tekstów, z których każdy stanowi zdecydowaną afirmację linii negatywnej w bezkompromisowo politycznym, marksistowskim myśleniu o poezji autorki takich książek jak „The Romance of Happy Workers”, nagradzanego tomu poetyckiego „Garments Against Women” (i cóż to za wspaniałe tytuły!), o którym więcej napiszę już wkrótce, czy „The Undying”, brawurowo napisanego zbioru autobiograficznych, a zarazem poetyckich esejów poświęconych chorobie nowotworowej, ukazanej w szerokim kontekście krytyki późnokapitalistycznej rzeczywistości społecznej w dobie antropocenu. Czekając na polskie tłumaczenie tej ostatniej, najnowszej książki (Wydawnictwo Czarne umieściło wstępnie zapowiedź biogramu Boyer na swojej stronie internetowej, a zaufany informator doniósł mi, że trwa praca nad przekładem), czytam w „Nie” o krętych ścieżkach poetyckiej odmowy:

„Lubię nie. Jest zwrócone bokiem do odwrotnej mantry (om). Jest ukradkowe, przenośne i nieociężałe. Przewodniczy logice mojej sztuki, i nawet wtedy gdy zostaje wypowiedziane błędnie, jest w tej artykulacji coś ujmującego. Lecz nawet najwięksi piewcy odmowy wśród poetów mogą być nieco ironicznymi użytkownikami odmawiania, bo to, czego odmawiamy często wzmacnia to, co z odmową się nie spotyka. Nie poetki często pozostaje tak w skorupie nie. Nie poetki jest czasem, choć rzadko, nie dla samego wiersza, ale zazwyczaj oznacza nie dla wszelkich ohydnych formacji i krajobrazów na zewnątrz wiersza. To jest nie dla chemicznych banalności i wojen, nie dla zatrudnienia i legalizmów, nie dla nędznych układów historii i zalaminowanej chciwością ziemi.”

Lubię Boyer. Jej hybrydalne non-fiction sytuuje się gdzieś pomiędzy poezją a esejem, działając w sposób, w jaki postrzegał ten drugi gatunek Michel de Montaigne, traktując esej jako pisarską próbę uwolnioną od przymusu tezy i jednoznacznej, domkniętej argumentacji, niedbającą ani o popularność, ani o poklask. Eseje Boyer nie są łatwe w lekturze, ani do końca przejrzyste, jednak daleko im do abstrakcji, czy hermetyczności. Potrafią zaboleć, ale i porządnie rozbawić. Montaigne pisał swoje eseje po to, żeby zająć czymś błądzące myśli, więc w tym miejscu wspomnę o jeszcze innej inspirującej się Montaignem eksperymentalnej autorce ze Stanów, Thalii Field, która w jednym z wywiadów powiedziała, że interesuje ją działanie umysłu, ale już niekoniecznie to, jak można sprawić, by działał inaczej. Boyer nie traktuje eseistyki w ten sposób, chociaż jest świadoma ograniczonej siły rażenia nacechowanych poetycko tekstów. Jej eseje są wyraziste stylistycznie i bardzo emocjonalne, w tym zresztą tkwi ich siła; są próbą rehabilitacji roli jaką w tekście, jak i poza nim, mogą odgrywać swobodnie wyrażane emocje, np. w eseju „Receptariusz na Nowe Uczucie” [ang. Formulary for a New Feeling]:

„Proponujemy niesubordynowanie wrażliwe publiczności. Uczucie jest najwdzięczniejszym środkiem do poczęcia uczucia. Jest kwestią nie tylko cielesnej artykulacji i modulacji wyrażającej materialne remedium, ale także modulacji powodującej naprawy twarzy, dolnego odcinka pleców, ramion, genitaliów, oraz dłoni, zgodnie z aktualnym spektrum tego, kto i co istnieje.”

Filozofka Catherine Malabou wygłosiła kilka lat temu wykład zatytułowany „Od smutku do obojętności”, w którym za Spinozą zdefiniowała obojętność jako utratę wszelkich afektów, ale także utratę zdolności do zachwytu, jako warunku koniecznego do zmierzenia się z despotyczną władzą, która skwapliwie wywołuje tę obojętność, tym samym skutecznie i nieodwracalnie niszcząc naszą wyporność psychiczną i wolę walki. Sądzę, że Boyer zakwestionowałaby nieodwracalność tego działania.

Autorka „Nie” eksperymentuje z formą refleksji anty-kapitalistycznej i anty-faszystowskiej, skupionej na kosztach fizycznych i psychicznych kapitalizmu. Pisze o tym, jak zmagała się ze złośliwym nowotworem piersi jako samotna matka z Kansas City, pisarka dorywczo wykładająca na uczelni twórcze pisanie, żyjąca w kraju, w którym posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest luksusem i przywilejem nielicznych. „Nie” odmawia trzymania kapitalistycznego rytmu nieprzerywanej krytyką afirmacji, ciągłego bycia na tak, coachingowego zacięcia i „ciśnięcia” ku spełnieniu nie tyle własnych, ile stale wytyczanych przez system aspiracji. Ustawia się do nich w kontrze celebrując (po)wolność, która drzemie w negacji. Zanegowanie status quo w sposób spekulatywny, jakkolwiek irracjonalne mogłoby się ono wydawać, jest wstępem do myślenia o tym, jak miałaby wyglądać inna rzeczywistość, jednak bez utopijnego odklejenia się od tego, co jest. Boyer cytuje wiersz Whitmana „Transpositions”, w którym następuje odwrócenie społecznej hierarchii klasowej w sposób pokazujący, że utrzymanie struktury, która ową hierarchię ustala jest niepraktyczne, przestało działać. Boyer namawia nas do ciągłego trenowania tego rodzaju transpozycji i inwersji, na początek na polu słów i języka, które pozostają dla niej jedynie i aż instrumentami zmiany społecznej. „Nie” jest zatem esejem o transpozycji pojęcia odmowy, która zachodzi wtedy, gdy przestajemy tylko odmawiać „przeciw”, a zaczynamy odmawiać „dla”. Taka odmowa to według Boyer praktyka zaangażowanej formy oporu.


[Fragmenty tekstów Anne Boyer w moim tłumaczeniu pochodzą z książki A Handbook of Disappointed Fate. Ugly Duckling Presse, 2018.]

 
 
 
  • Zdjęcie autora: nieczytelna
    nieczytelna
  • 2 kwi 2020
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 3 kwi 2020

Witajcie! Dzisiaj szybki wpis, w którym powstrzymuję się jeszcze od serwowania ciężkiej słownej pirotechniki zza oceanu, ponieważ od kilku dni moją uwagę przyciągają pojawiające się powoli wirtualne inicjatywy poetyckie, będące odpowiedzią poetek i poetów mieszkających w Stanach na obecną sytuację społecznej izolacji.


Pierwsza z nich to seria spotkań zatytuowana Enclave Reading Series, której koordynatorkami są dwie bardzo znane autorki Jeanne Heuving i Rae Armantrout. Heuving, poetka, krytyczka i profesorka na Universytecie Waszyngtońskim w Bothell, jest miedzy innymi autorką wydanego w styczniu tego roku tomu Mood Indigo (Seva Oscura Press), oraz świetnej monografii The Transmutation of Love and Avant-Garde Poetics, wydanej w 2017 roku przez University of Alabama Press w serii redagowanej przez Hanka Lazera i Charlesa Bernsteina. Armantrout, jedna z najważniejszych współczesnych poetek awangardowych, jest znana polskim czytelniczkom i czytelnikom dzięki wyborowi wierszy Ciemna Materia (Biuro Literackie 2019), w doskonałym przekładzie Kacpra Bartczaka.

Pierwsze spotkanie w ramach cyklu Enclave odbyło się w ubiegłą niedzielę, a jego główną bohaterką była sama Lyn Hejinian, poetka, współzałożycielka grupy poetyckiej Language w latach 70tych, a od lat profesorka Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Kolejne spotkania będą kontynuowane przez platformę zoom w każdą niedzielę o godzinie 22.00 naszego czasu. W najbliższy weekend będziecie mogli posłuchać legendy amerykańskiej etnopoetyki Jerome’a Rothenberga, a w kolejne weekendy swoje wiersze czytać będą Tyrone Williams, poeta pochodzący z Detroit, obecnie związany z Universytetem Xavier w Cincinnati, a także jedna z moich ulubionych poetek Lisa Robertson, kanadyjska autorka arcyciekawych książek poetyckich, w tym swojej pierwszej powieści The Baudelaire Fractal, która właśnie się ukazała (Coach House Books, 2020). Dzielę się linkiem do wirtualnego zoom-pokoju, który jest podobno kluczem do wszystkich przyszłych spotkań Enclave.


Heuving i Armantrout pojawiają się także w kolejnej zainicjowanej przez środowisko poetyckie Seattle i okolic serii krótkich nagrań Interiors, gdzie refleksji na temat izolacji towarzyszy czytanie wierszy, głównie nowych utworów poświęconych pandemii, związanego z nią przytłoczenia i osamotnienia, ale też prób twórczego oporu wobec narastającego lęku i frustracji spowodowanej nieudolnością polityków w obliczu błyskawicznie eskalującego kryzysu. Wszystkie nagrania możecie znaleźć na stronie znanego amerykańskiego magazynu The Volta, poświęconego najnowszej poezji amerykańskiej. Obok dwóch wymienionych wcześniej poetek, znajdziecie tam między innymi głosy Naa Akua'y, Roba Arnolda, Daemonda Arrindella, Quentona Bakera, Sarah Bartlett, Amaranth Borsuk, Catherine Bresner, Billa Carty'ego, Sereny Chopry, Joshuy Marie Wilkinsona i E.J. Koh.


Interiors, czyli wnętrza. Przyglądam się tym wszystkim znajomym i nieznajomym osobom w ich pokojach, na kanapach, w fotelach, przy biurkach. Dla większości z nich jest to po prostu okazja do kilku słów pozdrowień, wykonania zwyczajnego gestu solidarności i troski o to, co dzieje się w tej chwili z innymi. Mówią o tym jak sobie radzą, jak pracują, piszą, czego im teraz najbardziej brakuje. "I want facts!" to tytuł wiersza Naa Akua'y. Z kolei na poruszającym nagraniu Amaranth Borsuk poetki nie widzimy wcale. Nie słyszymy też wiersza. Obserwujemy drewniany stół i dłoń, której palce najpierw swobodnie przesuwają się po powierzchni badając fakturę drewna, dopasowując swój niemal taneczny ruch do szczeliny pomiędzy częściami stołu, potem całe ramię zaczyna pochylać się i ocierać o blat, próbując wytrwać w działaniu, by w końcu opaść bezwładnie i wysunąć się poza kadr, co przywodzi na myśl wleczenie martwego ciała. W tle widać pomalowaną na czerwono dekorację z napisem "WRITERS." Borsuk, poetka i artystka zajmująca się intymnymi aspektami naszego codziennego obcowania z technologią, stworzyła performans bardzo kameralny a jednocześnie przejmująco czytelny, w którym przy pomocy kilku prostych gestów pokazuje jak beztroska i bezpieczeństwo potrafią w ciągu zaledwie kilku chwil zamienić się w poczucie zagrożenia i bezradności. Asamblaż ramię-stół-kamera staje się tu kompletnym utworem w pełni angażujacym obserwatorkę na chwilę zatrzymaną w oczekiwaniu na ostatecznie niewypowiedziany, bo już niemożliwy do wypowiedzenia, tekst.


W jeszcze innym nagraniu, poetka i tłumaczka E.J. Koh zastanawia się nad koniecznością ponownego uwrażliwienia się na język, którego wspólnie używamy w czasie pandemii, a którego znaczenia zmieniają się dzisiaj tak jak zmieniają się relacje międzyludzkie. Dla Koh przykładem takiej zmiany jest jej relacja ze starszą, schorowaną matką, dla której bezpośredni kontakt z córką może stanowić w tej chwili zagrożenie. Poetka mówi o uważności na język, którym na co dzień posługujemy się zbyt automatycznie i bezrefleksyjnie zamiast zadbać o głębszy poziom komunikacji, który Koh określa jako "przekład troski" [ang. translation of care]. Dostrzeżenie różnicy między pytaniem "How are you?" (Jak się masz/macie?) i "How are you holding up?" (Jak się trzymasz/trzymacie?) staje się okazją do przypomnienia sobie o potrzebie wzajemnego "podtrzymywania się" (ang. holding each other up) w trosce o drugiego człowieka.


A wy jak się trzymacie? Jak my się trzymamy?

 
 
 
Join my mailing list

Thanks for submitting!

  • Facebook

© 2023 by The Book Lover. Proudly created with Wix.com

bottom of page