więc nadal dyskurs pozostaje bezsilny: zew formy w poezji Marii Cyranowicz (i wstępny odzew), cz. 1
- nieczytelna
- 15.11.2021
- 5 minut(y) czytania
w tym rozrachunku oddzielając możliwe
od rezygnacji w polu sił
krzyżują się zdeterminowane prądy bezwzględnego zerwania
- maria.braque.cyranowicz, denpresja
Może powiem na wyrost, ale forma zapisu kształtuje treść. Nie na odwrót.
- Stanisław Dróżdż
I rebel against retrograde regurgitation of reissued regimes reformation refraction held in high regard as a reminder of something I am repulsed by
- kari edwards, Iduna
The world is going haywire and the author wishes to control it by imitating its anarchic effects.
- Carla Harryman, W-/M-
„więc nadal dyskurs pozostaje bezsilny / wobec idiotyzmu banalnej nagości”—dwa wersy z denpresji (2009), w których ogniskuje się szereg kwestii stanowiących oś pięciu opublikowanych tomów poetki. Otwierają mi pole lektury poezji Marii Cyranowicz bardzo szeroko. Poezji, jak sądzę, ciągle niedoczytanej lub czytanej poprzez pryzmat negatywny (lecz nadal zbyt dosłownie), tropem wyizolowanych i dobrze oswojonych tematów, co nie oznacza bynajmniej ich poetyckiego przepracowania ani wyczerpania, takich jak choroba, ciało, płeć, norma i presja społeczna, dzieciństwo, trauma, albo, niestety oddzielnie, kwestii czysto technicznych, co widać w dość mechanicznych próbach włączania poetki w szeregi the usual suspects historycznych awangard. A zarazem poezji pomijanej lub marginalizowanej w nowych antologiach i książkach krytycznych poświęconych poezji ukazujących się w ciągu ostatnich lat. Nie znajduję jej wierszy w antologii pod redakcją Joanny Orskiej i Andrzeja Sosnowskiego. Jak to się stało? W Maszyneriach afektywnych Moniki Glosowitz denpresja zostaje jedynie wspomniana i wymieniona w sekcji z literaturą sekundarną, choć krytyczka pisała już o tej książce wcześniej na łamach pisma Opcje. Wydawałoby się, że dorobek Cyranowicz warto byłoby omówić szerzej i głębiej właśnie w ramach tak pionierskiego w Polsce opracowania. Zastanawiam się nie tyle nad „rewolucyjnością” jako być albo nie być awangardy, ile, być może, nad niewidocznością i niewykorzystaniem potencjału tego, co rewolucyjne (to à propos tytułu wspomnianej antologii), oraz nad pojemnością pojęcia „literackich strategii emancypacji” w książce Glosowitz, czy raczej w polskiej krytyce poezji w ogóle. Więc nadal dyskurs pozostaje bezsilny, wypatrując tego, co obecne w nadmiarze i tych, o których krzyczy się dzisiaj najgłośniej? Być może poezja Cyranowicz odzewu krytycznego ani kontekstu teoretycznego wcale nie potrzebuje, czerpiąc z własnego potencjału i narzędzi? O tym i o efemerycznym, prowokacyjnym neolingwizmie warszawskim innym razem. Na razie wychodzę drzwiami i wchodzę oknem, czyli ekranem, ale już nie sama. Cytując kanadyjsko-amerykańskiego poetę Kevina Daviesa, wracam „w pojedynkę i w towarzystwie”.
Dlaczego wracam z Marią Cyranowicz? Być może dlatego, że przyglądając się polskiej poezji i jej krytyce z dystansu (choć ostatnio próbuję trochę ten dystans skrócić), a z braku czasu także z doskoku, oraz z pozycji osoby czytającej w ostatnich latach głównie twórczość skupioną na rozumieniu formy nieco szerszym niż to, które dominuje zarówno w większości wydawanych w Polsce książek poetyckich jak i krytycznych, myślę o tej nieobecności, niewidoczności i niedoczytaniu z poczuciem, że są one w dużej mierze symptomatyczne dla kierunku, w którym kształtuje się pole poetyckie w Polsce, a wydaje mi się, że pomimo wzniecanych co chwilę zachwytów, jest to kierunek zachowawczy, gatunkowo czysty, nadal nastawiony głównie na komunikat, uładzony i odseparowany, z kilkoma ożywczymi wyjątkami. Mam poczucie, że zaczynając pisać dzisiaj o autorce neutralizacji i psychodelicji, piszę o jednym z nich.
Czytając Cyranowicz mam do czynienia z na wskroś materialnymi wierszami-obiektami, którym bardziej po drodze z interdyscyplinarnymi poszukiwaniami sztuki, ową cenną "korespondencją sztuk", o którą poetka się kiedyś upominała, niż z ciągle stroniącą od przekraczania ram dyscyplinarno-typograficzno-gatunkowych poezją. Zanim kiedyś zobaczę "wychudzone kolumny" wierszy Eileen Myles w polskim przekładzie (tak określił ich układ graficzny pisarz Dennis Cooper), mogę powiedzieć, że widziałam młodą Myles recytującą rewolucyjny „An American Poem”, z polskimi napisami, na ekranie małego telewizorka strategicznie ustawionego na środku muzealnej posadzki MSN podczas wystawy „Intymność jako tekst”. Sztuka amerykańska natychmiast przyjęła Myles, ponieważ jest to poetka, która przekracza sztywne ramy gatunkowe poezji, wychodząc na ulicę, angażując się w działania performatywne, kolaborując z artystami i lokalnymi aktywistami. Mam wrażenie, że za poezją Cyranowicz stoi podobna dynamika, chociaż jest ona nieco inaczej ukierunkowana i znacznie bardziej ambiwalentna. Najsilniejszy akcent kładzie na ruch formy od wewnątrz, wokół tego co osobne i ukryte, poprzez systemową całość, po badanie możliwości znalezienia wyjścia, a częściej indywiduacji i powrotu do siebie z opresyjnego zewnętrza ("nie wpływam nagle na powierzchnię a wręcz / odwrotnie"). Tym, co umożliwia przekraczanie dualizmu wnętrza i zewnętrza są tu transmutacje formy.
cztery_tysiące_róż_z_aksamitu_n
aturalnie_czerwonych_jest_dla_e
li_ale_dla_pięciu_ścian_z_bieli
_wyzwaniem_w_patrzenie
nie_myślę_dlaczego_żeby_to_upra
wiać_trzeba_być_zdrowym_na_umyś
le_kto_założył_ten_ogród_nie_pr
zewidział_przecież
pantomimicznej_groteski_odruchu
_kucamy_i_ucicha_gestykulacja_j
ęzyka_bez_sensu_jednak_zostawia
ć_się_tam?
nie_żeby_przyjść_do_siebie_wych
odząc_od_formy_choćby_miała_być
_tylko_takim_instynktownym_napi
naniem_łuków_brwiowych
(psychodelicje)
Teksty Cyranowicz to wiersze, które grając dyskursem handryczą się z szablonami, oporują wobec zastanych formatów, gniją w potrzasku kruszących się struktur, lub szukając ujścia przepoczwarzają się wraz ze strukturą w której tkwią, zaświadczając zarówno o swoim pozytywnym jak i (auto)destrukcyjnym plastycznym potencjale. Przejmujący jest tu rejestr i dynamika sposobu w jaki ewoluuje on od zachwycającej prostoty doskonale przewrotnego „kinderyzmu” wczesnych wierszy do gęstych, lecz jednocześnie stale rozrzedzanych, czy wręcz celowo rozpuszczanych zachodzących na siebie polach tekstowych pasm/warstw/palimpsestów denpresji. Poetka utrzymuje te i inne przeciwstawne jakości w wierszach (konkret/abstrakcja, intymność/polityczność, połączenie/zerwanie, wnętrze/zewnętrze, rana/ekstaza, nagość/ubranie, ciężar/nieważkość, kumulacja/rozpad, znak/znaczenie) w stanie pozbawionej charakterystycznych hierarchii równowagi, zaś sama równowaga pozostaje tu swobodnie i w sposób niewymuszony rozchwiana dojmującym poczuciem destabilizacji i dezorientacji. Prostota języka, którą wiersze operują po mistrzowsku, choć konkretna, nie oznacza oczywistości komunikatu; wprost przeciwnie, staje się figurą na planszy, która odmawia czytelniczce przejrzystości, i która z dziecinnym uporem i dziecięcą impulsywnością poszukuje nowych form komunikacji dla przekazania tego co niemożliwe do wypowiedzenia, oraz, już całkiem dojrzale, domaga się rozpoznania i uznania tych gestów (pojawiający się w denpresji "inny gest niż gest"), które zostają zdegradowane lub giną pod naporem psychopolitycznej presji.
Radykalnie materialistyczną i dialektyczną antysystemową twórczość Cyranowicz odbieram wstępnie jako formę rozszerzonego konceptualizmu, wywiedzionego eksperymentalnie z poezji konkretnej (zwłaszcza z twórczości Stanisława Dróżdża, ze szczególnym fokusem na słowo i znak, upodobaniem do tautologii, oraz myślenia obrazem i formą), dadaizmu, surrealizmu, kubizmu i fowizmu (tu naszkicowałabym na szybko takie rozpoznawalne cechy jak podważanie przestrzeni, rozmontowywanie przedmiotu i podmiotowości, operowanie figurami fikcji i snu, uproszczenie, spłaszczenie i abstrahowanie, wyzbycie się perspektywy, kreślenie grubą kreską, wprowadzenie zdecydowanej, kontrastującej barwy). Byłby to konceptualizm skupiony na formie, lecz nie w sposób autoteliczny a polityczny (jednak bez wyzbycia się pragnienia autonomii), poszerzony o wymiar afektywny, który stawiałby przekaz emocjonalny ponad filtrem intelektualnym (lub stawiałby je na równi), od czego konceptualizm w wersji hardline zwykł się dystansować. A teraz wyobraźmy sobie, że w polu tak pojmowanego konceptualizmu poezja Marii Cyranowicz napotyka twórczość Amerykanek, lingwistek, także sytuujących się na szerokiem planie korespondujących ze sobą sztuk i mających na swoim koncie liczne interdyscyplinarne kolaboracje, a których prace warto przy okazji namysłu nad jej poezją przybliżyć, w szczególności teksty Carli Harryman, kari edwards i Leslie Scalapino. O tej ostatniej pisałam już tutaj wcześniej, odsyłając do mojego tekstu i przekładu fragmentu Nowego Czasu (obie rzeczy w Małym Formacie). Cyborgicznemu konceptualizmowi Harryman poświęciłam kiedyś część artykułu w numerze Praktyki Teoretycznej, pt. „Epistemologie Feministyczne”. O kompletnie nieznanej w Polsce twórczości kari edwards, poetki, artystki i aktywistki, autorki nieaktywnego już bloga transdada, muszę napisać więcej, ponieważ zestawienia niektórych jej tekstów z tekstami Cyranowicz przynoszą dość zaskakujące połączenia i pokrewne zerwania.
(cdn./to be continued)
Wykorzystane w szkicu cytaty pochodzą z następujących źródeł:
Maria Cyranowicz, ,,Zmieniła się struktura tekstu," Tygodnik Powszechny 13/2007.
Maria Cyranowicz, psychodelicje, Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2006.
maria.braque.cyranowicz, denpresja, Fundacja MAMMAL, Warszawa 2009.
Małgorzata Dawidek Grylicka. Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi./ A piece of poetry. Conversations with Stanisław Dróżdż. Korporacja Ha!art-Narodowe Centrum Kultury, Kraków-Warszawa, 2012.
kari edwards, Iduna, Oakland: obooks, 2003.
Carla Harryman, W-/M-, Ann Arbor: SplitLevel Texts, 2013

Comments